
Szoty w podróży
4 listopada, 2025
W Wenecji spędziliśmy dwa dni. Na wyjazd wybraliśmy się w wyjątkowym składzie – my, nasze mamy i tata, czyli całkiem zacna ekipa. Do Wenecji dotarliśmy już po zmroku, a po wyjściu ze stacji ruszyliśmy pieszo w stronę noclegu. Mimo zmęczenia i bagaży udało nam się zobaczyć kawałek miasta. Od razu poczuliśmy jego niepowtarzalny klimat.
Kolejny dzień zaczęliśmy już o siódmej rano – chcieliśmy zobaczyć Wenecję zanim pojawią się tłumy. Naszym pierwszym przystankiem był oczywiście Plac Świętego Marka, obok którego mieszkaliśmy. Jest to najbardziej znane miejsce w mieście i jego prawdziwe serce. To właśnie tutaj można podziwiać Bazylikę Świętego Marka z jej złocistymi mozaikami, dzwonnicę (Campanile), z której rozciąga się widok na całe miasto, oraz Torre dell’Orologio – charakterystyczną wieżę zegarową. Tuż obok wznoszą się słynne kolumny z Konstantynopola, które niegdyś witały przybyszów przypływających do Wenecji. To miejsce zachwyca o każdej porze dnia, ale rano – ma w sobie szczególny urok.
Kolejnym miejscem był Pałac Dożów – dawna siedziba władców Republiki Weneckiej i jedno z najbardziej znanych miejsc w mieście. Jego misternie zdobiona fasada i charakterystyczne arkady robią ogromne wrażenie.
Tuż obok znaleźliśmy „parking” dla gondoli – rząd eleganckich, czarnych łodzi kołyszących się na wodzie, gotowych zabrać turystów w rejs po weneckich kanałach. To miejsce doskonale oddaje klimat Wenecji – z jednej strony majestatyczna historia, a z drugiej codzienny ruch na wodzie i widok gondolierów przygotowujących się do pracy.
Zatrzymaliśmy się też przy słynnym Moście Westchnień (Ponte dei Sospiri), który łączy Pałac Dożów z dawnym więzieniem. Nazwa mostu nie jest przypadkowa – według legendy skazańcy, przechodząc nim po raz ostatni przed odbyciem kary, wzdychali na widok Wenecji, żegnając się z wolnością.
Kiedy odwiedziliśmy już najpopularniejsze miejsca, postanowiliśmy zrobić to, co w Wenecji wychodzi najlepiej – zgubić się w jej labiryncie uliczek i kanałów. Spacerując bez planu, między wąskimi uliczkami i cichymi kanałami, odkrywaliśmy urok miasta z dala od tłumów. Każdy zakręt prowadził do innego widoku – małego mostku, ukrytego placu czy kolorowych okien odbijających się w wodzie.
Tu próbując lodów, tam zatrzymując się na kawę – bez pośpiechu, dotarliśmy w końcu do Mostu Rialto najstarszego mostu nad Canal Grande, który od wieków łączy dwie ważne dzielnice Wenecji. Jego elegancka, kamienna konstrukcja z charakterystycznymi łukami wygląda imponująco zarówno z bliska, jak i z perspektywy kanału. Na samym moście panuje nieustanny ruch – turyści robią zdjęcia, a w małych sklepikach kuszą pamiątki, biżuteria i weneckie szkło.
Nawet się nie obejrzeliśmy, jak zapadł zmrok. Wenecja nocą ma zupełnie inne oblicze – turyści, którzy wpadli tu na kilka godzin wyjeżdżają, ulice pustoszeją, kanały cichną, a woda zaczyna odbijać ciepłe światło latarni. Miasto, które w dzień tętni życiem, wieczorem staje się spokojne i tajemnicze. Spacer wśród oświetlonych mostków i zaułków ma w sobie coś magicznego.
Drugi dzień w Wenecji zaczęliśmy od pysznego śniadania – bułeczek w kształcie gondoli, które kupiliśmy w lokalnej piekarni. Ten mały, uroczy detal od razu wprowadził nas w wenecki klimat i dodał energii na kolejne godziny zwiedzania.
Po śniadaniu wybraliśmy się na kolejny spacer – tym razem w nieco inną część miasta. Pierwszym punktem na naszej mapie był Most dell’Accademia – kolejny z mostów łączących brzegi Canal Grande. Wykonany z drewna i metalu, wyróżnia się na tle kamiennych konstrukcji miasta i oferuje jeden z najpiękniejszych widoków w Wenecji. To właśnie stąd można podziwiać klasyczną panoramę kanału z kopułą bazyliki Santa Maria della Salute w tle.
W samym sercu dzielnicy Dorsoduro znaleźliśmy jedno z najbardziej urokliwych i autentycznych miejsc w Wenecji – Squero di San Trovaso. To tradycyjny warsztat, w którym od wieków buduje się i naprawia gondole, zachowując dawne rzemieślnicze techniki. Drewniane zabudowania przypominające alpejskie chaty kontrastują tu z typową wenecką architekturą z cegły, a tuż obok wznosi się elegancki kościół San Trovaso z charakterystyczną dzwonnicą i dwiema fasadami. Dzięki spacerowi wzdłuż Rio di San Trovaso zobaczyliśmy tę spokojniejszą, bardziej autentyczną stronę Wenecji – z malowniczymi mostkami, kolorowymi kamienicami i łodziami kołyszącymi się na wodzie.
Na końcu naszego spaceru czekała na nas imponująca Bazylika Santa Maria della Salute – jedna z najbardziej rozpoznawalnych budowli w Wenecji, górująca nad wejściem do Canal Grande. Świątynię wzniesiono w XVII wieku jako wotum dziękczynne po ustąpieniu epidemii dżumy. Niestety podczas naszej wizyty bazylika była w remoncie i całość otaczały rusztowania, więc nie mamy stamtąd żadnych zdjęć. W zamian za to uchwyciliśmy piękny widok na drugi brzeg z charakterystyczną dzwonnicą Placu Świętego Marka i Pałacem Dożów w tle.
To były dwa leniwe dni spędzone w Wenecji – spokojne, bez pośpiechu, pełne włóczęgi po uliczkach, dobrego jedzenia i zachwytu nad niezwykłym urokiem tego miasta na wodzie.