Patacancha

Ameryka, Peru

w krainie rękodzieła

Patacancha i Huilloc  – to dwie wioski w okolicach Ollantaytambo, do których wiedziałam, że dotrzemy, choćby nie wiem co bo … przeczytałam w Internecie, że tu każdy tka i dzierga!
Dla rękodzielnika było więc to miejsce obowiązkowe na mapie Peru – AMEN 😉

W podróż wybraliśmy się małym, lokalnym busikiem zwanym colectivo. Kierowca wysadził nas na środku pola, twierdząc z pełnym przekonaniem, że to właśnie nasze miejsce docelowe. W oddali widać było kilka domów, wokół rozciągały się pola, góry – i nic więcej. Obeszliśmy wioskę dookoła, zupełnie nie wiedząc, jak się do niej dostać. Po drodze podziwialiśmy piękne widoki, minęliśmy kilka byków, aż w końcu – lekko rozczarowani – wróciliśmy w miejsce, w którym wysadził nas bus.

Okazało się, że w Patacanchy nie ma ulic. Przechodzisz przez czyjeś podwórko albo nie idziesz wcale. Czując się nieco dziwnie minęliśmy salon fryzjerski i stację benzynową

Dalej maszerowaliśmy opustoszałymi ścieżkami, obok domów, w których nie było żywej duszy, czasami wchodząc na czyjeś posesje. W końcu dotarliśmy do boiska. Warto wspomnieć, że w Peru boisko do piłki nożnej znajdziesz dosłownie wszędzie – nawet w wiosce, w której poza nim nie ma nic. To właśnie tam spotkaliśmy mamę z dwójką dzieci. Trochę nieśmiało zapytaliśmy, czy można tu gdzieś coś zjeść. Pytanie wydawało się absurdalne, ale… warto było spróbować. 

Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że w wiosce działała restauracja! Rzecz tylko w tym, że gotują wyłącznie wtedy kiedy zagoszczą u nich turyści. Skoro więc się pojawiliśmy – odpalono kociołek i rozpoczęto przygotowania do naszego obiadu.

My tymczasem ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu rękodzielniczek. Tak dotarliśmy do przesympatycznych Patacanchanek, które pokazały nam cały proces tkacki – począwszy od tego jak się przędzie nić, a skończywszy na przepięknych obrusach i bieżnikach.

Po krótkiej wycieczce wróciliśmy na niezwykle ekologiczny i świeżo przygotowany obiad. Dostaliśmy zupę ugotowana nad ogniskiem, która smakiem przypominała krupniko-grochową oraz drugie danie: ryż z duszonymi warzywami.

Na koniec wypiliśmy gorąca herbatkę z „menedżerką restauracji”, zrobiliśmy pamiątkową fotkę i poszliśmy dalej.

Maszerując z pełnymi brzuchami i pustymi kieszeniami (bo oczywiście nie udało nam się nic nie kupić w krainie rękodzieła 😉) dotarliśmy do wioski Huilloc. Tu chciano specjalnie dla nas urządzić pokaz ale jak ogłosiliśmy, że wykorzystaliśmy już cały dzisiejszy budżet – skończyło się tylko na wspólnym zdjęciu.
Złapaliśmy colectivo i wróciliśmy do Ollantaytambo kończac w ten sposób przygodę w krainie rękodzieła.

Wskazówki:
Z Ollantaytambo do Patacanchy jest około 20 km. Dotrzeć tam można: 

  • rowerem – przyda się jednak niezła kondycja, ponieważ część drogi prowadzi pod górę
  • taksówką
  • lokalnym busem

Tagi:

Andy, Dolina Inków, Huilloc, lokalne jedzenie, niezwykłe miejsca, Ollantaytambo, Patacancha, Peru, rękodzieło, tradycje

Udostęnij ten post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *